Bez pomocy budzika wstajemy o 8. Góry częściowo przysłonięte przez poranne mgły. W ciągu najbliższych godzin powinny rozejść i odsłonić nam widoki. Spokojnie zasiadamy do śniadania. Później jeszcze poranna kawa i … mgły nie ustąpiły. Nie pada i nie zanosi się na deszcz, ale odkładamy moment wyjścia na wycieczkę. Chcemy mieć ładne światło i widoki. W końcu ok.10 ruszamy z naszą przewodniczką na szlak wśród liczących ponad 2000 lat misternie ukształtowanych pół ryżowych. Nasza trasa prowadzi pośród kaskadowo ułożonych poletek, na których właśnie zaczyna się sadzić ryż. Pomimo, że na niebie ciągle chmury i mgiełki uruchamiamy drony z niewielkich lądowisk. Po 30minutach latania kontynuujemy wycieczkę. Tym razem dosyć stromo w dół po kamiennych schodkach do wodospadu. Tu chwila przerwy na zdjęcia i wracamy tą samą drogą do góry. Słońce zaczęło w końcu trochę przypiekać i droga do straganiku z napojami na górze wycisnęła z nas sporo potu. Na szczęście na straganiku są kokosy, które znakomicie nawadniają. Po chwili odpoczynku i zabawy z kilkuletnim synem właścicielki straganu jesteśmy gotowi do kontynuowania naszej wycieczki. Znów ruszamy stromo w dół – tym razem w stronę centrum Batad (kilku domostw i kościoła) otoczonego że wszystkich stron ryżowym i poletkami. Co kawałek przestajemy by podziwiać widoki i … złapać trochę tchu. Na koniec znów czeka nas strome, choć na szczęście krótkie podejście do naszego górskiego hoteliku. Teraz rzucamy się pod gorący prysznic by zregenerować siły. Wykąpani i wypoczęci zasiadamy na tarasie z niesamowitym widokiem do obiadu. Apetyty dopisują! Na deser bierzemy jeszcze omlety z owocami i herbatę imbirową.
Podobnie jak dzień wcześniej na pogawędkach przy piwie i herbacie zostaje nas zmrok. O godzinie 19 jest już zupełnie ciemno i chłodno, dlatego o godzinie 20:30 jesteśmy już w łóżkach z książkami (w wersji elektronicznej) w rękach.
Leave a reply