Mimo, że na dziś zaplanowane jest leniuchowanie wstajemy o 7:30. Blisko godzinę celebrujemy śniadanie. W planie mamy głównie spacer w obrębie murów starego miasta. Chcemy się posnuć, przysiąść gdzieś w cieniu i poobserwować okolicę. Na początek jednak musimy się pospieszyć by sfotografować otwarte kwiaty lotosu. Później około 10-11 zamykają się i nie są już tak fotogeniczne.
Będąc już blisko północnej bramy murów wpadamy na pomysł, by podejść do pominiętej wczoraj Wat Phra Phai Luang. To jeden z większych kompleksów dawnego miasta Khmerów, z charakterystycznym prangiem w kształcie kolby kukurydzy. Niestety nie zachował się w zbyt dobrym stanie.
Z dnia, który miał być pełnym relaksem zrobił się całkiem intensywny dzień. Jak dotąd wczorajszą trasę pokonywaną na rowerze – dziś robimy pieszo. Mamy już za sobą 6,5km, jest południe, 33C i o relaksie i leniuchowaniu na razie możemy pomarzyć. W przydrożnej knajpce robimy postój na lekki lunch i uzupełnienie płynów. Po godzinie przerwy ruszamy z powrotem w stronę północnej bramy. Docieramy tam ok.14 i dopiero teraz rozpoczynamy leniuchowanie od mrożonej kawy i herbaty w odwiedzonej wczoraj kafejce. Prowadzimy rozmowę z trójką spotkanych Chińczyków z Szanghaju. Gdy już trochę odpoczęliśmy idziemy poszukać sobie zacienionego miejsca na trawniku wśród drzew i zabytkowych świątyń. Wreszcie trochę „nic-nie-robienia”. Mamy już dziś w nogach, przy grzejącym słońcu, ok.8 km – a musimy jeszcze wrócić do naszego hoteliku. Relaksowy dzień zakończy się zapewne wynikiem około 11-12km „na liczniku”.
O 16 ociężale podnosimy się z trawki i ruszamy do hotelu. Po drodze kupujemy bilety na jutrzejszy autobus. Do hotelu wracamy na krótko, by wziąć prysznic, odświeżyć się i ruszyć na kolejny spektakl zachodzącego słońca. Dziś spektakl wyjątkowo udany – bo na niebie pojaw?ło kilka drobnych chmurek, dodających kolorytu temu przedstawieniu, a widzów wyjątkowo mało. Cisza i spokój. Na koniec dnia – wracając do hotelu wstępujemy na kolację, a później drobne zakupy – owoce i naleśniki z bananem i mleczkiem kokosowym. Czeka nas jeszcze wieczorne pakowanie – bo jutro rano musimy się wcześnie zebrać na autobus do Ayutthaya.
Leave a reply