Noc niestety była trochę krótka. Nie do końca udało się nam zregenerować siły, a tu już dalej w drogę. Po skromnym śniadaniu ruszyliśmy busem w stronę delta Mekong. Po drodze krótki postój, akurat by wypić pierwszą wietnamską kawę. To natychmiast stawia na nogi. Po blisko 3 godzinach w autobusie ruszamy łodzią na Mekong. Odwiedzamy kilka obowiązkowych punktów programu. Degustujemy herbatę z miodem, cukierki kokosowe i inne słodycze i smakołyki wyrabiane ręcznie. Jest też chwila na „happy water”.
w końcu zatrzymujemy się na super lunch – robione własnoręcznie sajgonki z rybą i aromatyczną zielenią. Mimo, że program wycieczki dość bogaty (lodzie motorowe, wiosłowe, rowery) ciekawsze widoki były chyba 4 lata temu. Do Sajgonu Docieramy o zmierzchu. Znów szybka kąpiel i wyskakujemy na kolację. Odświeża my sobie tutejsze smaki zamawiając pierożki i zupę pho. Na koniec spacer po gwarnej dzielnicy backpackerskiej. Tradycyjnie o tej porze ruch jest spory -bary i knajpki z plastikowymi stołeczkami są pełne. Po 22 wracamy do hotelu, jutro ze spokojem ruszymy pewnie do chinatown.
No pięknie to sobie wymyśliłeś!- sajgon to my mamy tu w stolicy ;/ (obchody smoleńskie trwają od rana…)
W każdym razie jak Was znam znajdziecie sobie jakąsiś urokliwą miejscóweczkę coby Darusia ur obejść z przyjemnością!
Pozostaje mi tylko w im całej rodziny złożyć zapewnienie,że nadal życzymy WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! od siebie dorzucam jeszcze buziaka:)
A Jach to ma teraz tak: https://www.facebook.com/AMUPS.Svalbard/timeline?ref=page_internal
Miłego!