No i zaczęło się. O 2:30 w nocy ruszylismy samochodem do Warszawy. Ponieważ ranek nie był mglisty nie obawialiśmy się opóźnienia lub odwołania lotu. Niestety gdy nadeszła 7:20 okazało się, że nasz lot do Brukseli będzie opóźniony z powodu awarii … bojlera. Taka informacja już na początku wyjazdu oznaczala spore kłopoty i komplikacje bowiem planowo na przesiadkę w Brukseli mieliśmy zaledwie godzinę, a teraz – przy opóźnionym wylocie zrobiło się bardzo nieciekawie. Pozostało nam tylko modlić się do św. Tadeusza od spraw beznadziejnych 🙂 Ostatecznie do Brukseli przylecieliśmy z 50 minutowym opóźnieniem. Samolot do Delhi … nam uciekł. Natychmiast rozpoczęliśmy przebookowywanie biletów. Na szczęście poszlo wszystko w miarę pomyślnie – dolecimy do Delhi przez ….. Londyn. W ramach rekompensaty dostaliśmy jeszcze voucher do lotniskowej knajpki i urządziliśmy sobie niezłą ucztę – owoce morza + cava. Sytuację można zatem uznać w pewnym stopniu za opanowaną – choć nadal, na bieżąco musimy korygować nasze wcześniejsze plany i rezerwacje. Odwołaliśmy już nasz pociag do Jodhpuru gdyż samolot z Londynu przylatuje zbyt późno. Teraz musimy wykombinować jak się tam dostać. Skończy się pewnie na kolejnym locie. Na razie czekamy na Heatrow, odpoczywamy i kombinujemy.
No to sie DOBRZE zaczelo , pierwsza przygoda 😉
Oby jak najmniej takich,
Trzymajcie sie i pozdrowionka
Janusz
Niestety czarna seria trwa …..