same dobre wieści czyli postój w jaisalmer
Dziś, po raz pierwszy od początku wyjazdu nie będziemy w podróży. Dzień postoju w złotym mieście Jaisalmer. Już wczorajszy wieczorny rekonesans pokazał, że warto było tu dotrzeć. Miasto ma swój klimat bardzo przypomina nam Marakesz. Dzień rozpoczynamy niespiesznie. Tuk-tukiem ruszamy do pierwszej atrakcji – bardzo okazałej haveli . Wielkość, rozmach i jednocześnie dbałość o detale architektoniczne robią na nas wrażenie. Dopiero po zwiedzeniu tej atrakcji usadawiamy się na zadaszonym dachu jednej z restaracji – na nieco spóźnione śniadanie. Posileni, wąskimi, choć nie tak tlocznymi jak wczorajszego wieczora uliczkami przemieszczamy się do kolejnej haveli. Ta, choć ładna – w porównaniu z wcześniej odwiedzoną – wypada blado. Kolejne punkty z naszego zaplanowanego programu usytuowane są w forcie. Stromymi i krętymi uliczkami pniemy się do fortu, mijając liczne stragany i grajków. Ponad godzinę spędzamy w Fort Palace. Sporo pięknych detali architektonicznych wszystko wykonane w kamieniu. Z balkoników i tarasów ladne widoki na wnętrze fortu i miasto. Tuż obok pałacu ostatni na dzisiajobowiązkowy punkt programu – kompleks świątyń dżajińskich. Bardzo ciekawe kopuły i zdobienia – wszystko z wszechobecnego tu piaskowca. W końcu w restauracji na dachu zasiadamy do nieco spóźnionego lunchu. Tuż przed zachodem słońca tuk-tukiem jedziemy na punkt widokowy. Tu na leżąco, popijając masala tea i lassi relaksujemy się i delektujemy widokiem miasta a przede wszystkim fortu. W promieniach zachodzącego słońca rzeczywiście wydaje się być ze złota. Po pełnym wrażeń relaksującym dniu wracamy do hotelu na odświeźający prysznic i odbieramy drugi plecak. Wbrew obawom dotarł w dobrym stanie, bez strat!!! Udajemy się zatem na wieczorny spacer po mieście i choćby symboliczną kolację połączoną z opijaniem odzyskanego bagazu. Opijanie (jednym piwem na spółkę) takiego wydarzenia nie jest rzeczą prostą ani tanią. Wszak znajdujemy się w strefie wpływów muzułmańskich, gdzie alkohol jest zakazany. Do pełni szczęścia brakuje nam tylko dzisiaj … rogali świętomarcińskich i espresso. Zamiast tego mamy tu słodkie kulki serowe rasgula. Na porządną kawę bedzie trzeba jeszcze poczekać przynajmniej do jutra, kiedy planujemy dotrzeć do Udaipur.