przejmujemy kontrolę czyli planowo do jaisalmer

Noc w haveli tzn. okazałej rezydencji kupców, przerobionej na hotel byla niestety krótka. Po wspaniałej, obfitej i stosunkowo taniej kolacji w łóżkach byliśmy o północy, a o 7 rano zadzwonił telefon z racepcji. Kurier przywiózł bagaż!!! Oczywiscie plecak był zlustrowany i zginęlo parę drobiazgow. Lista strat nie jest długa ale ciekawa – klapki, czołówka i 2 batony energetyczne (było ich więcej, ale widocznie dwa wystarczyły). Dzień zaczął się bardzo dobrze. Po szybkim i prostym śniadaniu skoczyliśmy tuk-tukiem do głównej atrakcji Jodhpuru – potężnego fortu górującego nad miastem. Budowla jest ogromna i bardzo ciekawa, a z murów rozległy widok na niebieskie miasto. Na górze dosyć wietrznie i … chłodno. Dopiero wracając do hotelu stromymi, krętymi uliczkami robi się gorąco. Przed hotelem czeka już nasz kierowca by zabrać nas w dalszą podróż. Ale spokojnie – najpierw odświeźający prysznic a później pakowanie (bo nagle pojawił się bagaż). Tak od niechcenia, dzwonimy na lotnisko w sprawie drugiego bagażu i …. okazuje się, że bagaż jest w drodze do naszego hotelu!!! Zatem i druga sztuka się znalazła. Zobaczymy w jakim stanie. Póki co bagaż będzie nas musiał szukać w kolejnym miejscu, do którego ruszamy.
Niebieskie miasto Jodhpur źegna nas dwoma dobrymi informacjami. Ruszamy dalej na zachód do Jaisalmer. Tradycyjnie najwięcej kłopotu sprawia wyjazd z miasta. Później jest juź całkiem miło i przyjemnie. Droga w dobrym stanie, ruch niezbyt wielki choć nieprzewidywalny. Największe niebezpieczeństwo stanowią zwierzęta – krowy, kozy i wielbłądy. Pasą się tuź przy drodze. Na lunch zatrzymujemy się w niewielkim barze. Na totalnym odludziu stoi nowo wybudowany prosty zajazd. Obiekt calkiem nowy i zadbany. Jedzenie bardzo dobre. Po odpoczynku kontynujujemy podróż. Coraz częściej widać wojsko, dyskretnie zakamuflowane jednostki, samochody itp. Nic dziwnego – zbliżamy się do granicy z Pakistanem. Oba kraje, delikatnie mówiąc nie darzą się wielką symaptią. M.in. z tego powodu lotnisko w Jaisalmer kilka lat temu zostało zamknięte gdyż lądujące samoloty były ostrzeliwane przez sąsiadów.
Nasz kierowca podobnie jak my wczoraj prowadzi w samochodzie biuro. Agencję turystyczną. Co chwila dzwoni do swoich kuzynów, krewnych i znajonych zbiera oferty dla nas. Noclegi, wycieczki, przewodnicy, sklepikarze, jubilerzy itp. Wielokrotnie mówiliśmy mu, że wszystko organizujemy sobie sami. Niestety nie dociera. Taka tu mentalność. Za wszelką cenę chcą pomóc a przy okazji dostać swoją prowizję za pośrednictwo.
Krajobraz za oknem samochodu zminia się – robi coraz bardziej plasko, coraz mniej zieleni, coraz więcej wojska. To znak że jesteśmy już na pustyni Thar i zbliżamy się do celu. O 16 docieramy do złotego miasta – Jaisalmer. Do hotelu trafiamy bezbłędnie, szybkie odświeżenie i w miasto na krótki rekonesans. Fort wybudowany w XIIw nie jest dziś jedynie zabytkiem. Nadal jest zamieszkany i tętni życiem. Wąskie, kręte uliczki, sklepiki, stragany. Ruch spory – motory, tuk – tuki, krowy. Na zachód słońca trafiamy na taras ciekawego hotelu. Później dalsza część rozpoznania. Jest bardzo kolorowo i ciekawie. Trafiamy na kilka ” perełek „. Musimy je odwiedzić ze spokojem jutro w ciągu dnia. Na koniec wracamy ponownie na taras hotelu usytuowanego na murach fortu. Po obfitej kolacji wracamy do naszego hotelu. Humory zdecydowanie sie poprawiły.

1415639546698914156394790143
1415639518414614156395289777
1415639537238814156394685572

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *