Dziś dzień relaksacyjny. Wstajemy o 8, później ten sam irański zestaw śniadaniowy i ruszamy. Do zaliczenia mamy pałac Ali Qapu usytuowany przy głównym placu. Szczególne wrażenie robią zdobienia I sklepienie pokoju muzycznego. Stąd mamy widok z góry na cały plac, cześć miasta i otaczające je góry. Ponieważ zrobiło się południe przysiadamy na kawę w „naszej” knajpce. Musimy tu chwilę odpocząć przed kolejną atrakcję, znajdującą się zaledwie kilkaset metrów stąd. O 14 rozpoczynamy zwiedzanie pałacu sultana Chehel Sotun wraz z ogrodami. Zwiedzania wiele nie było, usiedliśmy więc tym razem na herbatę w ogrodowym tea-housie. Po chwili zagadały do nas 3 iranki, poczęstowały lodami. Jedna z nich, pochodząca z Shiraz, umówiła się z nami na spotkanie, gdy dotrzemy tam za kilka dni. Ponieważ kolejna atrakcja usytuowana jest w dzielnicy armeńskiej – bierzemy taksówkę. Kolejny rajd ulicami irańskiej metropoli bez jakichkolwiek reguł, ale za to z całkiem dużą prędkością! Wiele jeździliśmy po zatłoczonych ulicach azjatyckich miast, ale tu – momentami aż chciało się krzyczeć! Z lekko podwyższonym ciśnieniem i tętnem docieramy do armeńskiego kościoła Kelisa-ye Vank. Wewnątrz ściany i sklepienia pokryte malowidłami. Ani kawałka pustego miejsca. Bardzo ciekawe i podobne w klimacie do ormiańskich kościołów znanych nam z Jerozolimy. Dopiero po 16 decydujemy się na lunch. Spotyka nas jednak niemiła niespodzianka. O tej porze większość knajpek … jest już zamknięta! Otworzą się ponownie wieczorem. Dopiero z pomocą lokalnego przewodnika trafiamy do armeńskiej restauracji. Zamawiamy lokalne (armeńskie) dania i … piwo! Oczywiście bezalkoholowe!
Najedzeni i opici siadamy na trawniku przed mostem Si-o Seh. Podobnie jak irańczycy oczekujemy na zachód słońca. Już w ciemnościach decydujemy się na kolejną dawkę adrenaliny – bierzemy taksówkę w okolice głównego placu. Jeszcze ostatni rzuć oka na podświetlone przyległe meczety I piknikujące rodziny na kocykach. Do hotelu docieramy przed północą. Dzień relaksacyjny zaliczony.
Leave a reply