teheran esfahan

Pobudka tradycyjnie o 7:30, ale tym razem wstajemy wyspani. Po szybkim śniadaniu ruszamy na bazar. Po drodze kupujemy kartę SIM. To powinno nam ułatwić komunikację, rezerwację hoteli, choć internet nie jest tu zbyt szybki, a my dodatkowo musimy się łączyć przez VPN. Wreszcie widać, że miasto żyje. Pootwierane sklepy, na ulicach ludzie i samochody. Jest jeszcze wczesny ranek więc ruch raczej symboliczny. Bazar choć duży, może nawet bardzo duży,  ale bez klimatu. Owszem – bardzo kolorowo. Jest wszystko – osobna alejka na materiały w kratkę,  osobna na materiały w groszki, kolejna z materiałami czarnymi, z koronkowe itd. Do wyboru,  do koloru – w ogromnych ilościach. Oczywiście nie brakuje całych alejek i zaułków tylko z dywanami. Jedwabne, wełniane, duże, małe, malutkie i ogromne. Tylko na tych stoiskach (oraz z biżuterią i zegarkami) można płacić kartami kredytowymi, ale na szczęście (?) i tak nasze tu nie działają. Może i dobrze bo ceny za te ładne rozpoczynają się od kilku tysięcy dolarów. Po godzinie mamy dosyć. Ruch się wzmaga z każdą godziną. Dla relaksu udajemy się do pobliskiego kompleksu pałacowego Golestan. W ogromnym ogrodzie znajduje się kilka budynków. Widać w nich (ponoć) wpływy …. europejskie. W kameralnej knajpce przysiadamy na krótką przerwę kawową. Tuż po południu opuszczamy hotel. Udajemy się na pobliski dworzec autobusowy. Ponieważ jednak metro jest tutaj bardzo wygodnym środkiem transportu – pozwalamy sobie zboczyć dość znacznie z kursu – na małą sesję fotograficzną. Warunki do zdjęć nie są dobre – mocne słońce, zamglenie, smog. Ale nie mamy więcej czasu. Trzeba pstrykać teraz i uciekać na dworzec autobusowy. Bardzo szybko i bez kłopotów kupujemy bilety na autobus do Esfahan. Po 30 minutach jesteśmy już w wygodnych, ogromnych fotelach autobusu w wersji VIP. Przed nami ok.5-6 godzin jazdy.  Rozpoczynamy naszą podróż na południe Iranu. Na północy zostawiamy Teheran usytuowany u podnóża wielkiego masywu górskiego Mazandaran z majestatycznym, ksztalłtem przypominającym Fuji, szczytem Damavand (5671m).Szeroka autostrada prowadzi przez ogromne, niemal płaskie jak stół tereny. Do Esfahanu docieramy po 22. Szybko przesiadamy. się do taksówki i po 15 min jesteśmy w hotelu. Mieliśmy sporo szczęścia bo dostaliśmy ostatni (?) pokój. I nie było w tym wcale przesady, bo zaraz po zrzuceniu bagaży, mimo późnej pory,. ruszyliśmy po okolicznych hotelach szukać czegoś lepszego,  tańszego. Niestety! Rzeczywiście w okolicy brak miejsc! Może zatem na prawdę to był ostatni pokój?
14638584931260 14638586577111
14638586935912

tagi:  , ,

Leave a reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>