Wstajemy tradycyjnie o 8. Nadal obowiązuje zakaz wychodzenie w pełne morze. Na szczęście nasz gospodarz proponuje rejs przy brzegu na snurkowanie połączony z lunchem. W trakcie gdy jemy śniadanie – z pięknym widokiem na zatokę, trwa przygotowywanie łodzi do rejsu. O 11 wypływamy. Morze wgląda na spokojne. Kierujemy się na północny kraniec wyspy Palawan. Niestety nie możemy przybić do brzegu by przygotować lunch na plaży. Mimo, że morze jest niemal gładkie, przybrzeżne fale są zbyt duże. Lunch jemy w jednej z zatoczek, na łodzi. Jest trochę czasu na snurkowanie. Rafa i ryby nie są tu tak okazałe jak w El Nido. Po lunchu ruszamy w dalszą część rejsu. Tym razem morze jest już bardziej wzburzone. Nie ma co myśleć o kolejnej wyspie, plaży czy snurkowaniu. Wracamy do naszej zatoki. O 17 kończymy rejs. Jest jeszcze czas by zrobić kilka zdjęć zachodzącego słońca, trochę polatać. Wieczorem gospodarze ponownie przygotowują grilowane ryby i kurczaki. Na niebie wreszcie widać gwiazdy.
Leave a reply