godziny szczytu czyli sajgon w sajgonie
Również drugi nasz samolot wystartował z Doha punktualnie. Zgodnie z planem zaraz po pierwszym zaserwowanym posiłku zasnęliśmy z wyczerpania. Obudziliśmy się dopiero na branch ok 11. Lądowanie planowo,bardzo delikatne. Trochę czasu zajęła kontrola paszportów, ale bagaż na nas poczekał. Wjątkowo dobrze znieśliśmy zmianę temperatury z 0C w Polsce na 37C w Sajgonie. Klimatyzowaną taksówką szybko dotarliśmy do dzielnicy backpackerskiej. Niestety turystów jest chyba sporo, bo dopiero po 45minutach udało nam się znaleźć pokój. Tradycyjnie szybka kąpiel regenerująca i w miasto. Obskoczyliśmy parę agencji turystycznych by załatwić wycieczkę na jutro. Później na chwilę (a przy okazji na wspaniałe sajgonki z krewetkami ) wskoczyliśmy na targ. W drodze powrotnej forsowaliśmy pełne motorów i samochodów ulice w godzinach szczytu,by w końcu dotrzeć do parku w okolicach hotelu. Tam trochę relaksu i rozmów z tubylcami, by zakończyć dzień wspaniałą kolacją – własnoręcznie przygotowaną zupą z owocami morza. Jak na pierwszy dzień wrażeń wystarczy. Teraz szybka regeneracja bo jutro o 7:30 ruszamy na Mekong.