Na początku pociag zaliczył 3 godzinne spóźnienie. Na szczęscie w oczekiwaniu towarzyszyli nam chilijczycy i czas szybko (?) zleciał. W pociągu szybko odnaleźliśmy swoje miejsca, zainstalowaliśmy się i zmęczeni długim dniem – zasnęliśmy. Spało się całkiem nieźle i długo. Pociąg stopniowo – na poszczególnych stacjach, pozbywał się swoich pasażerów. My jechaliśmy do stacji końcowej – Varanasi. Podróż przeciągała się niemiłosiernie. Z planowanych 14 godzin zrobiło się ponad 18. Pomimo sporego opóźnienia w dobrych nastrojach (wszak to magiczne Varanasi!) nieco zmęczeni dotarliśmy do hotelu znajdującego się tuż przy gacie. To właśnie przy niej (Dashaswamedh Ghat) codziennie wieczorem odbywa się puja – hinduska ceremonia. Czasu nie było dużo. Do hotelu wpadliśmy raptem na 45minut by się odświeżyć i zjeść kolację. Chwilę później byliśmy już w centrum barwnej i atrakcyjnej ceremoni. Niesamowity spektakl. Na szczęście zostajemy tu jeszcze prawie dwa dni – będzie zatem czas chłonąć magię tego niezwykłego miejsca.
Leave a reply