koniec złej passy czyli kolacja w udaipur
Po relaksującym, bardzo miło spędzonym dniu w Jaisalmer przyszla kolej na … dzień w samochodzie. Do przejechania mamy ok. 600-700km. Trudno powiedzieć dokładnie ile. Jakby tego było mało kierowca proponuje nam zjazd ok. 10km (na szczęście tylko tyle) by zobaczyć jakąś unikatową świątynię. Dla nas ta świątynia – nic specjalnego, widzieliśmy już znacznie ciekawsze, ale widać, że dla kierowcy byla to sprawa bardzo ważna. Teraz z kompletem swiętych obrazków, plyt z muzyką no i przede wszystkim ze swiętą kropką na czole jedzie mu się chyba lepiej ( i jakby szybciej). Ponieważ krajobraz za oknem raczej monotonny piaszczysto – kamieniste równiny porośnięte wątłymi krzakami w trakcie jazdy jest wystarczająco duźo czasu na zalegle notatki, poczytanie przewodników. Oczywiście od czasu do czasu robimy postoje na rozprostowanie kości, jedzenie. Niestety ostatnie kilometry drogi przedlużyły się ze względu na remonty, objazdy i zapadajace ciemnosci. Do hotelu docieramy wyczerpani, jednak niezwykła atmosfera Udaipuru i hotelu mobilizuje nas do szybkiej regeneracji sił i wyjścia na kolację. Trafiamy do bardzo eleganckiej restaracji (tradycyjnie na dachu haveli) z cudownym widokiem znanym miłośnikom agenta 007 (Octopussy). W tak pięknych okolicznościach przyrody delktujemy się specjałami kuchni radżastańskiej.
Poznań czyli do roboty 🙂
Lepiej brzmi: dzień siódmy czyli 1/3 wyprawy 🙂