w poszukiwaniu agenta 007 czyli włóczęga po udaipur

Dzień rozpoczął się pomyślnie. Udalo się odblokować kamerę (tylko dlaczego tak późno?). Hotel w samym sercu starego miasta, tuż nad jeziorem Pichola z widokiem na pałac na wodzie. Śniadanie na dachu hotelu, niestety poranne zamglenia nie pozwalają w pełni delektować się widokiem. O 9:30, czyli bez pośpiechu ruszamy na zwiedzanie. Bardzo sympatycxny i pomocny recepcjonista przygotował dla nas rozpiskę na caly dzień – co, gdzie, kiedy. Rozpoczynamy od pobliskiej pagody. Ciekawa, choć niepowalająca. Miłe dźwięki modlitewnych dzwonków, przyjemne zapachy kadzidełek i subtelne cieplo rozgrzanych kamieni, po ktorych chodzimy boso. Zaledwie parę krokow dalej mamy kolejną do zaliczenia pozycje z listy – City Palace. Robi się ciepło, nawet bardzo. Szybko przemykamy przez nasłonecznione dziedzińce palacu by znaleźć się w klimatyzowanych (?) pomieszczeniach. Rejony Udaipuru słyną z marmuru. Jest tu widoczny na każdym kroku. Nic więc dziwnego, że pałac zbudowany jest z białego marmuru. Nie ma co ukrywać, nie jest tak powalajacy jak budowle w Jaisalmer. Stąd pewien niedosyt i rozczarowanie, ale Jaisalmer zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. W tym przypadku ewidentnie widać różnicę w możliwosciach obróbki marmuru i piaskowca. Palacowe sale też raczej ubogie – sporo luster, lusterek i świecidełek. Zwiedzajacych sporo – ale głównie wycieczki szkolne i lokalne rodziny. Zagranicznych turystow raczej mało. Po lunchu, wskakujemy do hotelu odswiezyc sie przed popołudniową częścią programu zwiedzania. Nasze plany krzyżuje jednak pogoda. Musimy zrezygnować z wyjazdu na punkt widokowy i zachód słońca bo … przyszła burza i potężna ulewa. Prze pewien czas nie bylo też pradu. Na całe szczęście tuż przed 7 przestaje padać. W sąsiedniej haveli zaplanowany jest pokaz regionalnych tańcy. Jest jednak maly problem. Cały dziedziniec haveli zalany jest wodą i by pokonać 15m do wejścia musimy wziąć tuk-tuka! W podobnej sytuacji są inni turysci i goscie. Przedstawiwniw nie stało moze na najwyższym poziomie, ale milo się oglądalo. Najwiekszy aplauz publicznosci zyskała leciwa i poteźnie zbudowana tancerka z kilkoma wazami na głowie. Centrum starego miasta, gdzie mieszkaliśmy było wyjątkowo (jak na watunki indyjskie) czyste. Uliczki brukowane, asfaltowe bez psow i krow. Zupelnie jak nie w Indiach.

14158970166246_114158970373008

1415897047835914158970279347

1415897058695014158971042154

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *