teleportacja czyli zamieniamy hoian na hanoi

Wczesnie rano opuściliśmy gościnny hotel w HoiAn i udaliśmy się zamówionym samochodem na lotnisko w DaNang. Wyjątkowo szybka odprawa i po godzinnym locie o 10 byliśmy już w Hanoi. Przejazd z lotniska do centrum zajął ponad godzinę. Nie ma to jak stolica, korki, korki. Po krótkiej wizycie w hotelu wyskoczyliśmy odwiedzić stare kąty. Na początek jednak lunch i kawa.
Po spokojnym i cichym HoiAn Hanoi znów, podobnie jak Sajgon, bardzo gwarne i zatłoczone...

more >>

leniuchowanie czyli dzień plażowy

Zaraz po śniadaniu wzięliśmu hotelowe rowery i podjechsliśmy na plażę. Tam czaz mijał powoli w błogim „nic-nie-robieniu”.
Na plaży zjedliśmy grilowane owoce morza i miło spędzaliśmy czas. Po południu ostatnia wycieczka do starego miasta – ostatnie kolacja i zdjęcia uroczego HoiAn. Jutro rano wylatujemy do Hanoi.

14291961921472 14291961312701

more >>

my son czyli dzień skuterowy

Zaraz po wczesnym śniadaniu wypożyczyliśmy skuter by udać się do odległego o ok. 50km komleksu świątyń Chamów w My Son. Podróż o dziwo przebiegła w miarę bezproblemowo. Nawigacyjnie i technicznicznie. Na szczęście ruch w okolicach spokojnego HoiAn nie jest wielki i udało się odbyć podróż bezkolizyjnie. Pogododa się poprawiła i około południa zrobiło się gorąco – a my akurat w trakcie zwiedzania. Na szczęście kompleks nie był rozległy i sporo było zacienionych alejek. Ale i tak trochę nas to wymęczyło. W drodze powrotnej złapaliśmy wiatr we włosy i samopoczucie było już OK...

more >>

do roboty czyli dzień rowerowy

Pogoda się już chyba naprawiła. Po śniadaniu ruszyliśmy na zachód w stronę wioski z ceramiką. Nie obyło się bez pewnych trudności nawigacyjnych, ale w końcu osiągneliśmy zamierzony cel. W nagrodę oczywiście … kawa. Następnie powrót do hotelu, mała reorganizacja i druga część wycieczki – na wschód. Wydaje nam się, że od ostatniego razu zmniejszyła sie wielkość pól ryżowych, za to powstały farmy krewetek i nowe zabudowania. Wieczorem tradycyjnie na stare miasto, kolacja i relaks przed następnym, ważnym dniem.

14290187160310 14290188700942
14289361168771 14289363055944

more >>

dzień lenia czyli wyluzowane hoi an

Na dzień dzisiejszy nie zaplanowaliśmy nic konkretnego. Typowy dzień lenia. Dostosowaliśmy się do pogody (raczej pochmurno i deszcz wisi w powietrzu) oraz klimatu miasta – cisza , spokój i pełen luz. Po późnym śniadaniu ruszyliśmy na spacer. Już po 15min siedzieliśmy w knajpce i obserwowaliśmy niespiesznie toczące się życie. W południe podjechala po nas tasówka, bo zamarzyliśmy sobie zmianę hotelu. Na lepszy choć bardziej oddalony od starego miasta. Wczesnym popołudniem kolejna włóczęga uroczymi uliczkami miasta. Wstępujemy na lokalny targ by zjeść tam lunch...

more >>

zmiana klimatu czyli hoi an

Przedpołudnie spędziliśmy na ostatnich (ale konkretnych) zakupach w sajgonie. Tradycyjnie były przerwy na aromatyczną kawę „na krawężniku”. Wzbudzamy spore zainteresowanie i zaskoczenie wybierając małe i plastikowe krzesełka w prywatnych barach zamiast korzystać z zachodnich sieciówek, z wygodnymi fotelami i klimatyzacją. Kawa „z krawężnika” ma nieporównywalny smak i aromat. Po południu taksówka na lotnisku i … długie oczekiwanie na check in. Niestety pełny bałagan, kolejki bez zasad...

more >>

wujaszek ho czuwa czyli weekend w sajgonie

Dzień zaczął się spokojnie. Po obfitym śniadaniu wynajęliśmy kierowców, by motorkami dotrzeć do odległej Jade Emperior Pagody. Ze względu na sobotnie przedpołudnie ruch nie był zbyt duży – jazda nie była już tak emocjonująca jak dnia poprzedniego. Pagoda jakby nieco podupadła od czasu naszej poprzedniej wizyty (2011), a może to tylko takie wrażenie. Zasiedzieliśmy się tam nieco, że aż nasi kierowcy przyszli nas szukać, by wrócić z nami do centrum – pod katedrę Notre Dame. Po krótkiej wizycie w katedrze uciekliśmy do klimatyzowanej sieciówki z kawą...

more >>

chinatown czyli dzień drugi w sajgonie

Wreszcie można było pospać. Pobudka o 9:00. Śniadanie w pobliskiej ulicznej knajpie, później wybieramy dwóch kierowców i na motorach ruszamy do chinatown. Na szczęście jest jeszcze wcześnie, cztery lata temu jechaliśmy w większym tłoku, choć każda podróż motorem po zatłoczonych ulicach miasta powoduje szybsze bicie serca. Teraz też było ciekawie (czytaj: emocjonująco). Panowie zawiozą nas do odległej Pagody Gian Vien. Mnisi byli akurat podczas posiłku, ale pozwolili nam zwiedzić wszelkie zakamarki. Po 30 minutach ruszamy z naszymi kierowcami do centrum chinatown. Znów chwile emocji...

more >>

rozgrzewka czyli delta mekongu

Noc niestety była trochę krótka. Nie do końca udało się nam zregenerować siły, a tu już dalej w drogę. Po skromnym śniadaniu ruszyliśmy busem w stronę delta Mekong. Po drodze krótki postój, akurat by wypić pierwszą wietnamską kawę. To natychmiast stawia na nogi. Po blisko 3 godzinach w autobusie ruszamy łodzią na Mekong. Odwiedzamy kilka obowiązkowych punktów programu. Degustujemy herbatę z miodem, cukierki kokosowe i inne słodycze i smakołyki wyrabiane ręcznie. Jest też chwila na „happy water”.
w końcu zatrzymujemy się na super lunch – robione własnoręcznie sajgonk...

more >>

godziny szczytu czyli sajgon w sajgonie

Również drugi nasz samolot wystartował z Doha punktualnie. Zgodnie z planem zaraz po pierwszym zaserwowanym posiłku zasnęliśmy z wyczerpania. Obudziliśmy się dopiero na branch ok 11. Lądowanie planowo,bardzo delikatne. Trochę czasu zajęła kontrola paszportów, ale bagaż na nas poczekał. Wjątkowo dobrze znieśliśmy zmianę temperatury z 0C w Polsce na 37C w Sajgonie. Klimatyzowaną taksówką szybko dotarliśmy do dzielnicy backpackerskiej. Niestety turystów jest chyba sporo, bo dopiero po 45minutach udało nam się znaleźć pokój. Tradycyjnie szybka kąpiel regenerująca i w miasto...

more >>