beshan czyli dzień drugi w dazu

Kolejny raz pozwoliliśmy sobie dłużej pospać. Do 7:45, ale już o 8:30 byliśmy w taksówce na pobliskie wzgórze Beshan. Tu kolejne rzeźby skalne. Jeszcze starsze niż te oglądane wczoraj, ale też mniej ciekawe. Jest na tyle wcześnie, że na ładnie poprowadzonych alejkach jesteśmy zupełnie sami. Cisza i spokój. Pogoda bez zmian – pochmurno, ale bez deszczu. Na koniec wędrówki docieramy do dwóch gigantycznych posągów buddy (ale nie tak wielkich jak w Leshan!) oraz dosyć zaniedbanej pagody. W końcu pora na powrót do miasta...

more >>

dazu czyli wypad z syczuanu

Po jednym relaksowym dniu w stolicy Syczuanu, wczesnym rankiem o 7:30 przemykamy jeszcze pustymi ulicami Chengdu do stacji metra. Szybka podróż na obrzeża miasta na wielki i ważny węzeł komunikacyjny Chengdu East. Stąd ruszamy w ponad cztero godzinną podróż do Dazu. Trochę zmęczeni podróżą docieramy do centrum. Szybkie dwie przesiadki na lokalne busiki i jesteśmy w oddalonym o 15km Baoding Shan. Pierwsze wrażenia raczej mało pozytywne szerokie betonowe aleje, ogromne, choć czyste olbrzymie „zurbanizowane” powierzchnie. Na dodatek tradycyjne szare, zachmurzone niebo...

more >>

chengdu czyli relaks w wielkim mieście

Po raz pierwszy na tym wyjeździe pozwoliliśmy sobie pospać do ósmej! Początek dnia też leniwy, śniadanie w klimatycznym hotelu, wymiana pieniędzy i zakup biletów autobusowych na kolejny, jutrzejszy wyjazd. O 11 taksówką ruszamy do jednej z atrakcji miasta – świątyni Wenshu. Bardzo ciekawie – w zasadzie bez turystów, jedynie Tybetańczycy. Jesteśmy akurat w porze gdy blisko setka mnichów kończy śniadanie i w milczącej procesji udaje się na medytację. Cisza, spokój, błogie lenistwo po wielu dniach podróżowania. Pogoda też dopisuje, nie pada, a na słońce przestaliśmy liczyć...

more >>

leshan czyli budda gigant

Do Chengdu (4,1 mln) nasz pociąg przyjechał planowo. O dziwo od samego rana …. słońce. Wreszcie! Nie chcąc tracić takiej okazji metrem, a poźniej taksówką docieramy na dworzec autobusowy. Zostawiamy główny bagaż i o 8:30 jesteśmy już w autobusie do Leshan. Podróż zajmuje równo 2 godziny. Przez ten czas niebo całkowicie się zamgliło ale nie pada. Teraz przesiadka na miejski autobus i po kolejnych 30min jesteśmy przed jedną z atrakcji tego rejonu – najwyższym pośągiem siedzącego buddy. Bagatela – 70m wysokości...

more >>

zmiana prowincji czyli znów w podróży

Wczenie rano opuszcz y urocze Langde. Po 90minutowej podróży znów jesteśmy w Kaili, a le tylko po to by odebrać pozostawiony tu bagaż i kupić bilety na pociąg. Tym razem było trochę gimnastyki, po pan w okienku nie chciał współpracować. W końcu po 15minutach mamy w garści bilety na soft sleepera. Do odjazdu niespełna 2 godziny i na dworzec. Tam jeszcze szybkie zakupy – małe zaprowiantowanie przed 20 godzinną podróżą. Warunki w pociągu całkiem znośne, wygodne kuszetki, wifi, czysto. Jedyne zmartwienie to …. pogoda...

more >>

langde czyli miła niespodzianka

Poranek mało optymistyczny. Chmury i mżawka. No ale musimy brnąć dalej. The show must go on. Zostawiamy bagaże w hotelu i na lekko ruszamy autobusem do okolicznych wiosek ciekawych grup etnicznych. Na szczęście zaczyna się przejaśniać i w końcu nie pada! Przemieszczmy się minibusikami od wioski do wioski. Wioski całkiem sympatyczne, choć trafiają się podróbki starych drewnianych domów. Zrobione są z …. betonu i pomalowane, tak, że trudno je odróżnić od tych prawdziwych...

more >>

w drodze czyli zmiana prowincji

Niestety pogoda nie poprawiła się. Od rana deszcz. Postanawiamy ten dzień poświęcić na przejazdy do Kaili w prowincji Guizhou. Pierwszy odcinek podróży do Congjiang zajął 3,5godziny. Droga urokliwa, choć widoki żadne ze wzglęďu ma mgłę i deszcz. W miejscu przesiadkowym bezbłędnie kupujemy bilety na kolejny odcinek podróży do Kaili. Przed wyjazdem mamy czas wskoczyć jeszcze do knajpki na pożywną zupkę. Drugi odcinek drogi z pląnowanych 7 godzin zajął nam …. 3godziny!!! Wszystko przez to, że do użytku została oddana autostrada biegnąca przez górzyste rejony prowincji Guizhou...

more >>

nie jest źle czyli ciąg dalszy walki z żywiołem

Przez całą noc do godziny 8:15 padało z różnym natężeniem. Podczas śniadania, nie mogąc w to uwierzyć stwierdziliśmy, że nie pada. Oczywiście były chmury i mgły, ale w końcu nie padało.w ciągle wilgotnych ciuchach i butach ruszyliśmy na parking autobusowy przechodząc przez malownicze pola i wioski. Nasz spacer z przepisowych 45minut urósł do 90minut. Nic dziwnego. Wreszcie, pomimo stale panoszących się mgieł i wiszącej w powietrzu wilgoci można było popstrykać trochę zdjęć. Choćby tyle – na otarcie łez. Nie zmoczeni przez deszcz dotarliśmy do minibusów...

more >>

tarasy – dzień drugi czyli walka z żywiołem

Mglisty ranek nie zapowiadał nic dobrego. Gęste mgły i chumry sprawiały że w powietrzu wisiała oblepiająca zimna wilgoć. Nic przyjemnego. W dosłownie kilkusekundowych przebłyskach udało się pstryknąć parę zdjęć i w drogę. Powiedziało sìę „a”, trzeba powiedzieć „b” i brnąć dalej pomimo przeciwnosci matki natury. Niestety nie ma odwrotu, nie ma innej drogi. Musimy dotrzeć do cywilizacji mijając kilka kolejnych wsi porozrzucanych na zboczach pośród tarasów. Cały dzisiejszy etap przewidziany jest na około 5-6 godzin marszu plus przerwy na fotografowanie (ha, ha, ha) i posiłki regeneracyjne...

more >>

longsheng czyli kraina ryżowych tarasów

Dzień zaczął się całkiem pozytywnie – bez deszczu. Szkoda, że nie mogło tak być dzień wcześniej. Wcześnie rano – środakmi komunikacji miejskiej (elektryczne busiki) ruszamy na dworzec autobusowy. Blisko dwu godzinna podróż minęła w miarę szybko. W Guilin musieliśmy zmienić dworzec autobusowy, natrafiliśmy na”mafię autobusową”, ale nie daliśmy się nabrać na „lewe” bilety. W końcu dotarliśmy na właściwy dworzec, z zakupem biletu o dziwo nie było kłopotu, bo pani w okienku całkiem sprawnie posługiwała śię angielskim (rzadkość)...

more >>